• baner4.png
  • baner3.png
  • baner1.png
  • baner2.png
No articles are found!
Dzisiaj54
Wczoraj210
W tym tygodniu911
W tym miesiącu6665
Razem:431493

Odwiedza nas 4 gości oraz 0 użytkowników.

III Zjazd Krystyn i Bożen we Fromborku

Niczym przed wiekami, jako bywało w Wielkiej Najjaśniejszej, gdy odbywały się ceremonije wszelakie, tak i teraz, godną zachowując tradycję, zaczęło się wszystko od nabożeństwa w murach Katedry Pani Fromborka. Atmosferę ową zachowując, po mszy stanęły wszystkie Czarownice i Wiedźmy zwane Krystynami, Bożenami, wraz z adoratorami i postronnemi do wspólnego ujęcia u stóp Kanonika Copernicusa.

 

Brakowało tylko sań i wozów z zaprzęgami, kiedy się zacne towarzystwo przenosiło ku karczmie o nazwie wdzięcznej „Pod Wzgórzem”, gdzie oficyjele otwierali uroczystość wspomnianą w tytule.

Wewnątrz przytulnych izb wszystkie Damy stanęły wdzięcznie, a burgmajstrowa miasta Frombork odczytała tedy życzenia imieninowe i nominacyje na honorowe imiona Krystyn, co się udziałem stało Alicji Krystyny Boncol, a takoż przesławnego Piotra Gitlina.

Nie po polsku by się odbyła rzecz cała, gdyby toastów nie wznoszono, a gromko nie wotowano, kiedy tort urody niezwykłej, w podkowy kształcie wjechał na środek sali.

Przystąpiono do kolejnego ujmowania aparatem Pań Solenizantek, a dalej, to już się potoczyło z rozmachem godnym szarży kłuszyńskiej!

Rzucały Białogłowy sznurem, zwyczajem tatarskim, takoż indiańskim, by złapać konia za łeb wierzgającego, a co której się udało owacyje wzbudzała i żarty nieprzystojne (nadmienić trza, iże Alicja pochwyciła jako trzecia nagrodę za owe figle rozkoszne).

Rzucały Damy Najjaśniejszej Najprzedniejsze kapeluszem w krąg, z czego też igra była grzeczna i frywolna.

Wszystko ubarwili tańcami, przybyli z miasta Elbląg Szacowni Pleskotowie, ucząc niedościgle tańca tych, których nogi nie bardzo chciały słuchać w takt muzyki country, a który zowie się dziwacznie, z obca, line dance.

Nieco zmęczeni, acz ciągle stawiani na nogi przez Ogierkówkę, prześwietny napój o anielskim działaniu doczekaliśmy się wreszcie części wystawianej przez artystów.

Poczęstowano nas od razu ogniem z przytoczonych dział moskiewskich.

Wrażenie niezwyczajne, być pod ostrzałem, a nie polec...

Niewiasty z Księstwa Moskiewskiego, z grodu Swietłyj dały popis, że tylko palce było nam oblizywać!

Człek się zastanawiał, czy nie lepiej układać się z Moskwą, niż jej dobywać – a gdy zadźwięczało: „Płynie Wisła, płynie” – wątpliwości poszły precz, tem bardziej, że mało kto z obecnych znał słowa pieśni tak dobrze, jak Moskwicinki.

No i stało się... niejeden koń stanął dęba, a skrzydła husarskie zafurkotały, niejeden koncerz wysunął się na długość ramienia, niejedna szabla zaświszczała, kiedy Alicja weszła wzorcem wiatru na scenę!

Przez dobre pól godziny byliśmy na pobojowisku, pląsając nieczem śmierć pośród rycerstwa, ze swadą, zacięciem i ognistym spojrzeniem.

Jak mawiali antenaci: stanęliśmy w potrzebie.

Wiły się ciała, tupały nogi, kurz wznosił się ku niebiosom, a gardła zdzierał śpiew! Ech!

I zaświeciła w oczy pustka, kiedy się skończyło...

Pustka, którą od zaraz przemiłe towarzystwo uzupełniło Ogierkówka, tudzież innymi specyjałami.

A było w czem wybierać!

Zagustowałem w wątróbce z sępa podlewanej jabłkóweczką, choć kociołek szalonego kojota nie smakował gorzej, a jaja szeryfa nie stanęły mi wcale w gardle.

Impreza, nie skończyła się jako batalia, a raczej jako pożegnanie starych przyjaciół, za co jesteśmy wdzięczni Pani Włodarz i organizatorom.

Po wszystkim było już znacznie intymniej, w wąskim gronie.

Ja tam byłem, miód i wino piłem, a co było, to opowiem... Może w przyszłym życiu?

Kłaniam, Sarmata.

 

 

 

 

 



Ala Boncol i Koalicja projekt i wykonanie: